środa, 4 listopada 2015

Syria stawia na Polskę

Tajemnicą poliszynela jest wstydliwy fakt, że od czasu zmieniania kursu na Zachód, Polsce przypadła rola frajera. Nie twierdzę, że za czasów PRL było przyjemniej. Rzecz w tym, by w końcu zacząć mówić własnym głosem, zerwać z poddaństwem wobec światowych mocarstw i pomyśleć o interesie narodowym.
 
Okazją do polepszenia wizerunku Polski – która raz na zawsze powinna odrzucić przypisaną jej rolę marionetki wykorzystywanej w globalnych rozgrywkach – jest propozycja Syrii, która otwiera swój rynek na nasze inwestycje. Sami Syryjczycy mają o Polakach jak najlepsze zdanie – podziwiają nasze doświadczenie w odbudowie własnego państwa, życzliwie oceniają naszą przeszłość historyczną oraz doceniają za stanowisko wobec obecnej sytuacji w Syrii. To tylko niektóre przykłady, jakie skłoniły Syryjczyków do tego, by o odbudowie swojego kraju rozmawiać właśnie z Polakami.


O tym, na ile wejście na syryjski rynek jest atrakcyjne, nie trzeba nikogo przekonywać. A przynajmniej nikogo o zdrowych zmysłach. Nikt trzeźwo myślący nie powinien mieć przecież wątpliwości co do tego, jaki interes mają ci, którzy odpalają konflikty na Bliskim Wschodzie. Tymczasem Polska ma szansę uzyskać znaczne korzyści na drodze pokojowej.

Ropa, gaz, wpływy w regionie

Ze skarbami skrywanymi pod ziemią jest tak, że są one zarówno dobrodziejstwem jak i przekleństwem. Od wieków Zachód bywał niezwykle zachłanny na cenne surowce, co potwierdza historia kolonializmu. Na ostatnim etapie dziejów wkraczanie na cudze terytoria odbywa się pod pretekstem „zaprowadzania demokracji”. Od lat prowodyrem do tego typu „misji” są Stany Zjednoczone, które działając z podszeptu Izraela wykorzystują sojuszników z NATO – tych bardziej wyrachowanych, takich jak Francja i Wielka Brytania oraz tych bardziej naiwnych, takich jak Polska. 

Niechlubnym przykładem naszego żyrowania cudzym interesom jest wysłanie polskich żołnierzy do Iraku. Po latach okazało się, że żadnej broni masowego rażenia tam nie było, a pretekst – co potwierdził ówczesny premier Wielkiej Brytanii – był mistyfikacją. Znamienne, że o ostatniej wojnie w Iraku na polskojęzycznej Wikipedii poczytamy pod hasłem „stabilizacja Iraku” – takiej retoryki nie powstydziłby się sam Goebbels. Po Iraku przyszedł czas na Arabską Wiosnę, by wreszcie dotrzeć do Syrii. Specjaliści od „wprowadzania demokracji” napotkali tam jednak na wielki opór demokratycznie wybranego przez samych Syryjczyków prezydenta. Baszar al-Assad – w przeciwieństwie do jego odpowiedników z pobliskich krajów – nie dał się ani wypędzić, ani obalić, ani zabić. Tym razem Polska oficjalnie pozostała z boku. Przykro jednak, że medialna propaganda pozostawia wielki niesmak, jak chociażby sformułowania Polskiej Agencji Prasowej, która sytuację na syryjskich ziemiach kłamliwie określa jako „wojnę domową”.

Wracając jeszcze do Iraku. W skrócie bilans jest taki: pełno trupów – zarówno wśród cywilów, jak i żołnierzy; kraj doszczętnie zniszczony; destabilizacja; wzrost siły terrorystów, w tym z tzw. „Państwa Islamskiego”. Nie przywołuję Iraku jedynie po to, by zobrazować ogrom tragedii i zniszczenia, ale głównie dlatego, by przypomnieć o zaangażowaniu Polski, również za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Pamiętam, że jeszcze jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny z sejmowej mównicy nawoływał do konieczności zaangażowania Polski w szykowaną wojnę. Później, już jako prezydent wystosował list do żołnierzy, którzy powrócili z Iraku. Podkreślił w nim, że decyzja o wysłaniu misji do Iraku była słuszna ze względu na strategiczne interesy Polski. Wyraził także przekonanie, że ofiara i wysiłek żołnierzy nie poszły na marne, ponieważ Irak – zdaniem byłego prezydenta – przestał być punktem zapalnym i Irakijczycy będą mogli żyć w bezpiecznym kraju. 

Problem w tym, że Lech Kaczyński nie tylko pomylił się w swojej diagnozie (Gdzie te strategiczne interesy? Gdzie ten bezpieczny kraj?) , ale dla środowiska Prawa i Sprawiedliwości – które właśnie przejęło władzę w Polsce – tragicznie zmarły prezydent niezmiennie pozostaje wzorem. Stąd moje obawy, że Polska może odrzucić ofertę Syryjczyków, bo jest ona sprzeczna z interesami Stanów Zjednoczonych, przed którymi politycy PiS biją pokłony. W tym poniżającym dla Polski poddaństwie nasz narodowy interes może zostać zepchnięty na dalszy plan.

Bez jednego żołnierza

Tymczasem propozycja Syryjczyków daje powody do dumy. Poniekąd jest to nagroda za naszą postawę – dotychczas nie zaangażowaliśmy się w wojnę w Syrii, pomimo że jesteśmy oficjalnym sojusznikiem Zachodu, który siłą „zaprowadza demokrację”. Jak przyznał dr Idris Mayya, chargé d'affaires Ambasady Syrii w Warszawie – Syryjczycy bardzo doceniają rozsądne i spokojne stanowisko Polski. Dyplomata z uznaniem podkreślił, że strona polska od początku wzywała do dialogu, jako jedynej drogi rozwiązania kryzysu w Syrii. Mamy więc do czynienia z bardzo ciekawym zjawiskiem. Podczas gdy na Bliskim Wschodzie walczą ze sobą różne armie, to właśnie stojącej z boku Polsce Syryjczycy proponują wejście z inwestycjami, kiedy sytuacja już się ustabilizuje. Stajemy przed niepowtarzalną okazją wygryzienia Amerykanów, Brytyjczyków, Francuzów, Turków czy Saudyjczyków – którzy prowokując i finansując konflikt mają nadzieję zbić na tym interes i poszerzyć swoje wpływy w regionie. Rangę niecodziennej propozycji podkreśla niedawna wizyta syryjskiej delegacji w Polsce. Syryjczycy przyjechali za zaproszenie Krajowej Izby Gospodarczej. Na kilkunastoosobowej liście gości znaleźli się między innymi: przewodniczący delegacji Nadal Fallouh, wiceminister Przemysłu, przedstawiciele Izby Przemysłowej i Handlowej dla Damaszku i jego Prowincji oraz przedstawiciele Syryjskiej Agencji Inwestycyjnej – w tym dyrektor generalny i dyrektor Planowania Inwestycji.

O celu wizyty Syryjczycy opowiedzieli podczas specjalnej konferencji prasowej, zwołanej 22 października w siedzibie Ambasady Syryjskiej Republiki Arabskiej w Warszawie. Dzień wcześniej zostali przyjęci w siedzibie Agencji Rynku Rolnego. W trakcie kilkudniowej wizyty odbyli także rozmowy z przedstawicielami Krajowej Izby Gospodarczej. Syryjczyków interesuje przede wszystkim współpraca z sektorem spożywczym, chemicznym i budowlanym. Podczas trwającej kilka lat wojny została zniszczona infrastruktura techniczna i drogowa kraju, ucierpiało rolnictwo, przemysł i handel. Najemnicy z grup terrorystycznych doszczętnie zniszczyli wiele fabryk, zarówno państwowych, jak i prywatnych. Polacy zostali poproszeni o pomoc w odbudowie tego, co zostało zrównane z ziemią.

Na spotkaniu z dziennikarzami członkowie syryjskiej delegacji potwierdzili, że rozmowy z polskimi przedstawicielami odbyły się w pozytywnej atmosferze; nawiązane zostały mocne kontakty, które dają dobre rokowania na przyszłość. Syryjczycy podkreślili, że bardzo sobie cenią doświadczenie Polaków. Problem w tym, że polskojęzyczne media przedstawioną ich ofertę albo zniekształconą, albo w ogóle na jej temat milczą. Blokada w przekazie powoduje, że informacja o syryjskiej propozycji współpracy ma ograniczone możliwości dotarcia do polskich przedsiębiorców. 


Propaganda w natarciu...

Była to kolejna już konferencja prasowa z siedzibie syryjskiej ambasady, na której widziałam dziennikarzy z największych mediów. I po raz kolejny głos płynący z Syrii został przemilczany – nadaremno szukałam relacji. Nie znaczy to, że wizyta syryjskiej delegacji została całkowicie pominięta. Trafiłam na jeden bardzo perfidny tekst, opublikowany na portalu wPolityce.pl – medialnej tubie partii Prawo i Sprawiedliwość. Już sam tytuł obnaża intencje anonimowego autora: „Agencja Rynku Rolnego przyjmuje delegację reżimu Assada. Robienie interesów z dyktatorem to realizacja naszych interesów?”. 

Z tekstu, zareklamowanego jako „NASZ NEWS”, dowiadujemy się, że osoba go pisząca nawet nie była na żadnym spotkaniu z syryjską delegacją i opiera się jedynie o doniesienia. Tekst udowadnia między innymi, że mamy do czynienia z obleśnym lizaniem zadka USA i obsesyjną niechęcią do Rosji. Potwierdza to już sam wstęp: „Reżim syryjski jest od miesięcy jest napiętnowany przez świat Zachodu. To jemu prezydent Barack Obama stawiał ultimatum, to jego świat izoluje. Jednak okazuje się, że w syryjskim reżimem rozmawia nie tylko Władimir Putin i Rosja. Jak dowiaduje się portal wPolityce.pl również w Polsce przedstawiciele Assada są przyjmowani.” 

Autor teksu, który nie miał odwagi podpisać się imieniem i nazwiskiem, pochyla się także nad – jak to określił – „opozycją próbującą obalić krwawy reżim...”. Nie wyjaśnił jednak, kto jego zdaniem zniszczył państwowe i prywatne fabryki – czy owa „opozycja”, czy też „krwawy reżim” – w końcu zniszczony majątek tego kraju należał do wszystkich obywateli Syrii, bez względu na ich polityczne sympatie.

Kompletnym niezrozumieniem sytuacji w Syrii – a może jedynie rżnięciem głupa? – anonimowy autor tekstu szczególnie popisał się na końcu, puentując słowami: „Czy robienie interesów z Assadem, który ma na rękach krew niewinnych Syryjczyków, to realizacja polskich interesów narodowych? To przecież m.in. przez działania Assada Europa staje się celem fali imigracji z Syrii. Polska akceptuje to?”. 

Polacy nie dali się ogłupić

Pocieszające w tym żenującym tekście anonimowego autora jest to, że nie muszę teraz punktować jego zmanipulowanych sformułowań. Zrobili to za mnie sami Czytelnicy portalu wPolityce.pl, którzy w komentarzach nie szczędzili krytyki tej ordynarnej propagandzie. Błyskotliwe riposty moich Rodaków napawają optymizmem. Oto kilka przykładów.

@sword uk: Reżim to ISIS wspierany przez USA. Gdyby nie Assad już wszyscy chrześcijanie zostaliby wymordowani.
@Marek: Czytam i nie wierzę, że wpolityce takie głupoty wypisuje. To chyba USA jest winne temu co dzieje się na Bliskim Wschodzie. Dyktator, bo nie chce wprowadzić prawa szariatu?
@Karol: Assad nie walczył z chrześcijaństwem w swoim kraju. Opamiętajcie się.
@analityk: Przestańcie pieprzyć o reżimach, kiedy chodzi o POLSKIEGO rolnika, POLSKĄ gospodarkę. Najwyższy czas wziąć przykład z krajów tzw. unii... Czech, Słowacji, Węgier... nie pisząc już o Niemczech.
@Polak: (...) Assad jest tym dobrym, bo to on walczy z islamistami wspieranymi przez Amerykanów i Saudów, i wbrew temu co mówią zachodnie media, Assada wspierają głównie Syryjczycy, z Rosją też się dogadajcie!
@dex: Co za propaganda, jak można wciskać taki kit. I to ma być niezależne dziennikarstwo?
@Polka: wPolityce sięgnęło ostatniego dna. (...) Assad nigdy nie walczył z Chrześcijanami i gdyby nie on ISIS już dawno byłoby w Europie.
@darek: Z USA też robimy interesy, a ten kraj dowodzony przez pokojowego noblistę ma więcej krwi na rękach niż legalnie urzędujący prezydent Syrii.


Powyższe wpisy pokazują nastroje Polaków. Tego typu opinie można zobaczyć także na innych forach internetowych, w tym portalach społecznościowych. Wszystko wskazuje na to, że polskich interesów będą musieli przypilnować sami obywatele. Na dziennikarzy nie ma co liczyć. Co się zaś tyczy polityków, którzy właśnie objęli w Polsce rządy – no cóż, dotychczasowe doświadczenie pokazuje, że trzęsą portkami przed wujem Samem z USA. Jeśli sami z siebie nie będą chcieli realizować polskiego interesu, konieczne staną się naciski ze strony ich własnych Wyborców.

Agnieszka Piwar
Myśl Polska, nr 45-46 (8-15.11.2015)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz